Bitcoin rozgrzewa wszystkich inwestorów do czerwoności. Zwolennicy i przeciwnicy przekrzykują się nawzajem, wieszcząc rewolucję lub kolejną bańkę spekulacyjną. Dzisiaj otworzyłem wykres S&P 500, oddaliłem na dłuższy interwał i pierwsza moja myśl była taka, że nie różni się zbyt wiele od notowań bitcoina.

BITCOIN:

gi6nbhzn

S&P 500:

gcnwoebc

Czy to co się dzieje na S&P możemy również nazwać bańką? Patrząc na okres od 2008 roku, możemy być pod jeszcze większym wrażeniem siły popytu. S&P 500 to indeks giełdy amerykańskiej, jeden z mierników siły gospodarki. W jego skład wchodzi 500 największych firm Stanów Zjednoczonych. Jeśli wzrosty na tych spółkach mają miano bańki spekulacyjnej, to jej pęknięcie może okazać się katastrofalne w skutkach. Silne obsunięcie na bitcoinie przejdzie echem. Ale wyprzedaż na giełdzie amerykańskiej może położyć cień na cały świat.

S&P stale rośnie, dzisiaj dotarło do kolejnej magicznej granicy 2500 pkt. Donald Trump się cieszy, natomiast ekonomiczne autorytety coraz głośniej wskazują na fakt, że może coś się wydarzyć. George Soros już od kilku lat nie tylko mówi, ale i ma pozycję przeciwko giełdzie amerykańskiej, czekając na kryzys. W ostatnich dniach również Jacob Rothschild, edna z najbardziej wpływowych osób na świecie, ogłosiła, że zmniejsza swoje zaangażowanie na amerykańskiej giełdzie.

Czy można postawić tezę, że ostatnie opinie Prezesa J.P. Morgan na temat bitcoina to próba robienia z niego kozła ofiarnego i chęć podtrzymania wzrostów na amerykańskiej giełdzie? Im więcej osób będzie krytykować kryptowaluty tym mniej uwagi i negatywnych opinii będzie powstawało w stosunku do Wall Street.

Oczywiście nie chcę snuć teorii spiskowych, tylko pokazać, że spekulacja istnieje na każdy rynku, a po silnym ruchu przychodzi korekta, jest to naturalna kolej rzeczy. Należy pamiętać, że niektóre bańki mogą dotyczyć tylko garstki osób, inne mogą pogrążyć cały świat, przypomnijcie sobie czasy tulipomanii.